Bp. Zbigniew Tadeusz Kusy - Dwie wyprawy z Jezusem
Drodzy Moi!
Przekazuję treści zanotowane po kilku tygodniach różnych moich aktywności.Teraz przed nami święto Mszy Krzyżma świętego, przed niedzielą Palmową, aby kapłani mogli wrócić na czas do parafii. Mam juz kalendarz moich odwiedzin w parafiach na czas wielkanocny, z bierzmowaniami a w kalendarzu wakacyjnym na razie cztery punkty zapisane.Pozdrawiam bardzo serdecznie.

CZTERDZIEŚCI DNI POZA DOMEM

Chyba jeszcze mi się nie zdarzyło, za wyjątkiem czasu urlopu w Polsce, aby być nieobecnym w domu w Kaga Bandoro przez czterdzieści dni i nocy. Tym razem tak poukładałem program wyjazdowy, że rozpocząłem wizyty duszpasterskie w kilku parafiach już przed Bożym Narodzeniem a zakończyłem je w przedostatni dzień stycznia. 22 grudnia z Kaga Bandoro przyjechałem do naszej parafii świętej Rodziny w Sibut, na południu diecezji, około 150 km, gdzie także mamy niższe seminarium międzydiecezjalne. Nazajutrz odprawiałem we wspólnocie we wiosce, 18 km od Sibut, gdzie wierni sami odbudowali ich kaplicę, z pomocą jednego ofiarodawcy, pochodzącego z tej wioski. Mszę świętą w noc Bożego Narodzenia odprawiłem w kościele parafialnym, ciesząc się z faktu, że jestem w świątyni pod wezwaniem świętej Rodziny! Rano pojechałem kilka kilometrów do dużej kaplicy, pod wezwaniem świętego Jozefa, która w styczniu stała się kościołem nowej parafii dla kilku dzielnic miasta Sibut. Było to między innymi kolejnym wyrażeniem mojego towarzyszenia w jej dorastaniu, miesiąc przed „narodzinami” tej parafii.Na kolejne dni pojechałem stamtąd na południe, 30 km, do parafii świętego Franciszka z Asyżu w Galafondo. Wielką radością dla wszystkich uczestników była liturgia Eucharystii połączona ze ślubowaniem małżeńskim dwóch par. Starsza para, Piotra i Bernadety, żyje już razem od ponad 30 lat! Są oczywiście dziadkiem i babcią. Młodsza para, Innocentego i Blanki, też już liczy kilkanaście lat wspólnego życia. Praktycznie, podobnie jak w innych wypadkach, zawarcie małżeństwa w Kościele było regulacją ich sytuacji matrymonialnej. W kolejne dni końca grudnia byliśmy z proboszczem w trzech wspólnotach. W pierwszej z nich powróciła sprawa odnowienia i rozbudowy istniejącej kaplicy, która liczy ponad 40 lat. W najbliższych latach wymagany jest co najmniej wielki remont tego domu Bożego, bo większość drewnianej konstrukcji dachu i kilka blach przykrycia są kompletnie zniszczone.Na stary i nowy rok pojechałem z powrotem nieco na północ, do parafii świętej Anny w Dekoa, gdzie posługują ojcowie świętego Daniela Comboni. Byliśmy w sobotę w pobliskiej kaplicy, gdzie czczona jest szczególnie Maryja Niepokalanie Poczęta. W Nowy Rok odprawiłem Mszę świętą dla wiernych w kościele parafialnym a po południu dla wspólnoty żołnierzy z Burundi, członków kontyngentu ONZ w naszym kraju, w ich bazie, kilka kilometrow za miastem. Bardzo pobożnie i ze swoimi długimi śpiewami przeżywali liturgię. Po mszy zaprosili nas na poczęstunek. Były nawet przyśpiewki w języku kirundi.Zwykle w pierwszej połowie stycznia każdego roku mamy sesję plenarną episkopatu w stolicy. Tam też pojechałem razem z moim księdzem, wikariuszem generalnym, aby uczestniczyć w zebraniach, od 9 do 16 stycznia. W drugim dniu był z nami zaproszony premier rządu, a w sobotę przed południem pojechaliśmy spotkać się z prezydentem państwa. Zredagowaliśmy odezwę, list do wiernych i do ludzi dobrej woli, wskazując między innymi konieczność zmian i jednocześnie zachowania porządku prawa.Po zebraniu episkopatu powróciłem do Sibut na święto ustanowienia nowej parafii, które przygotowywaliśmy od tygodni. Kościół nie mógł pomieścić zebranych, więc msza odbyła się na zewnątrz, pod drzewami. Przygotowałem kazanie szczególnie o tym, że my wszyscy tworzymy Kościół Chrystusa, którego dom Boży jest znakiem dla nas. I że potrzeba nam na codzień dobrej realizacji wspólnoty, według wzoru pierwszej wspólnoty z Jerozolimy. Trwajmy w radości i nadziei!Stamtąd po południu pojechałem do kolejnej parafii, Ndjuku, na południowych krańcach diecezji, nad rzeką graniczną Ubangi. Przyjechaliśmy tam na sobotni wieczór, dość szybko, bo połowa drogi, ponad 30 km, jest odbudowana. To pierwszy raz wykonano taką pracę po odzyskaniu niepodległości państwa w 1960 roku! Dla Kościoła katolickiego miejscowość Ndjuku jest zapamiętana jako druga misja w tym kraju, utworzona w latach 1894/95 roku. W niedzielę, 22 stycznia, zostałem w centrum parafii a w poniedziałek i we wtorek byłem na jej wschodnich obrzeżach, 75 km od centrum. Na 80 kilometrze ma swoją bazę grupa zbrojna miejscowych ludzi, zwana samoobroną, pilnująca tej części przed atakami zbrojnych muzułmanów. Proboszcz został praktycznie rozjemcą między grupami, uznany także przez wojsko narodowe i żołnierzy z ONZ. Z technicznych spraw, to potrzeba w parafii nowej studni głębinowej, bo aktualnie ludzie przynoszą wodę z daleka w 25 litrowych bidonach. W drugiej wiosce, Kaga Bamara, to znaczy w języku banda skała Lwa, czekają na pomoc finansową w wybudowaniu nowej dużej kaplicy. Kamieni w okolicy nie brak, ale brak wody pitnej.Z Ndjuku pojechałem w środę rano, 25 stycznia, z powrotem w kierunku północnym, do parafii Świętego Piotra Apostoła w Mala, 60 km od Dekoa, od głównej drogi południe – północ W czwartek po drodze odprawiłem mszę w wiosce najbliższego sektoru, nazajutrz na drugim krańcu parafii i sobotę w niedużej wspólnocie blisko centrum.  Niedziela była świętowaniem w centrum parafii. Z dwoma młodymi księżmi, proboszczem i wikarym, rozmawialiśmy między innymi o czekających ich zaangażowaniach w tym roku: wybudować dwie duże kaplice i ponadto dom parafialny! Ufam, że z pomocą Bożą uda się zrealizować te projekty. Poniedziałek, 30 stycznia, był dniem powrotu do domu, w dwóch etapach. Jak to dobrze jest odnaleźć się na noc w swoim łóżku!Dziękuję Wam wszystkim za towarzyszenie mi na drogach misyjnych przez Wasze modlitwy i życzliwą pamięć!Pozdrawiam bardzo serdecznie z Kaga Bandoro!
+Zbigniew Tadeusz