Drodzy przyjaciele misji franciszkańskich!
Chciałbym podzielić się z wami kilkoma wrażeniami ze spotkania wyższych przełożonych konferencji afrykańskiej, która miała miejsce w Afryce Południowej w miejscowości Vanderbijlpark dnia od 18 do 22 września. W sumie zebrało się 13 braci (prowincjałów, kustoszów i prezesów) z krajów franko i anglojęzycznych. Kiedy ojciec Dymitr poprosił mnie o krótkie sprawozdanie z tego wydarzenia, od razu w głowie pojawiło mi skojarzenie z Alicją z krainy czarów. Podobnie jak bohaterka powieści Levis Carrolle podążającej śladem białego królika, tak i ja idąc za biedaczyną z Asyżu tym razem wylądowałem w RPA i jest to naprawdę całkowicie inny świat. Z początku nie miałem zamiaru jechać, myślałem, że to strata czasu i pieniędzy, jednak pod wpływem presji definitora generalnego dla Afryki, brata Victora, uświadomiłem sobie, że to mój obowiązek. Afryka Południowa to bardzo rozwinięty kraj, przypominający raczej kraje europejskie niż nasze biedne serce Afryki. Po przylocie z RPA naprawdę ma się wrażenie jakby się było w krainie czarów, zadbane autostrady, dobrze prosperująca gospodarka, umiejętne eksploatowanie surowców naturalnych, piękna infrastruktura, nie to co u nas…
Co do naszego spotkania, muszę przyznać, że było bardzo ubogacające. Zastanawialiśmy się wspólnie gdzie dziś się znajdujemy i dokąd zmierzamy. Po przedstawieniu raportów, a zarazem problemów z jakimi się borykamy na co dzień, w swoich zróżnicowanych kulturach i szerokościach geograficznych, pochyliliśmy się nad tematem formacji. Afryka cieszy się wielką liczbą powołań, ale niestety brakuje struktur, nasze domy formacyjne są zbyt małe by mogły wszystkich pomieścić, brakuje też wykwalifikowanych formatorów, dlatego niektórym kandydatom do zakonu trzeba po prostu odmówić. Kolejnym wielkim problem jest osiągniecie niezależności finansowej. Prawie każda jednostka czy to prowincja, czy fundacja jest zależna od kurii generalnej w Rzymie w mniejszym czy większym stopniu. Dlatego był to główny temat naszego spotkania. Dzięki mediom społecznościowym mogliśmy spotkać się z ekonomami naszego zakony bratem Baptist i Nikola z kurii generalnej, którzy wytłumaczyli nam jak przygotowywać projekty, na co zwrócić uwagę, czego nie zapomnieć by cieszyć się długą i owocną współpracą między nami i darczyńcami. Było naprawdę bardzo ubogacające.
Moi kochani w tym miejscu chciałbym się z Wami podzielić pewną refleksją. Kiedy każdy z nas dzielił się radościami i trudnościami, jak refren wszyscy powtarzali mamy sporo powołań, ale nie mamy pieniędzy, żeby ich utrzymać. Przez ostatnie trzydzieści lat misjonarze wracający z wakacji przywozili pieniądze na różne projekty, edukacje, codzienne życie, nie przejmując się zbytnio tym co będzie kiedy wyjadą na stałe. Nasi młodsi, rdzenni bracia nie mają kontaktów, dobroczyńców, parafie i szkoły są zbyt biedne żeby mogli się z nich utrzymać. Prowincje afrykańskie, które są w miarę wystarczalne, radzą by inwestować w ziemie, domy do wynajęcia, firmy budowlane. Łatwo powiedzieć, na to trzeba pieniędzy, czasu i kogoś kto się na tym zna. Bracia miejscowi wolą instalować się w dzielnicach bogatych dochodowych gdzie parafie będę przynosić zysk, my, ostatni misjonarze wolimy dzielnice najuboższe. Pojawiają się napięcia i podziały. Całe szczęście każde spotkanie kończy się szukaniem kompromisów, modlitwą i dobrą rekreacją. Jesteśmy świadomi, że tylko z mocą Bożą, otwarci na działanie Ducha Świetego będziemy w stanie (od)budować Kościół w Afryce, idąc za przykładem świetego Franciszka z Asyżu. Dlatego jak zawsze zwracam się do Was z pokorną prośbą drodzy przyjaciele misji franciszkańskich, abyście wspierali nas nieustanie swoją modlitwą.
Z serca Wam błogosławię,
brat Hieronim OFM